Powiem tak:
Przelatałem na 950S jeden sezon. Bryka fajna pod tym względem, że mogłem przyjąć pozycję motocrossową jak na lekkich. Właściwości jezdne podobne (poskręcane miałem zawiasy na twardo), jednak przy większych prędkościach na dziurach tył podbijał i siedzenie waliło w dupę, było to niebezpiecznie.
No i co z tego że idzie się nieźle rozpędzić w terenie, fajnie skręcać - jak to nie hamuje. Masa jest masakrycznie odczuwalna w przypadku gdy ktoś umie jeździć i odkręca gaz. Tego nie idzie zatrzymać. Niejeden zakręt wyprostowałem zanim wyczułem żeby hamowanie zaczynać dużo wcześniej niż na crossówce.
Nawet Jacek Czachor nie chciał jeździć LC8 bo za trudne moto, że tylko Meoni to ogarniał.
Teraz mam od 2 dni 890R, nie wiem czy się zgodzę z opinią odnośnie zawieszenia, z racji pory roku na razie nie potestuje na próbach enduro, ale powiem jedno - poręczność i prowadzenie po czarnym to 9x0 może się schować. Choć pozycja już nie taka endurowa tylko bardziej turystyczna.
I to że ceny 20letnich 9x0 przekraczają ceny 2 letnich 890 - to jest chore....
Czy chciałbym znowu 950S? Chyba nie. Do enduro mam Yamahę WR250, na wyprawy 890R. Czy miałem banana na gębie jeżdząc 950S? Zdecydowanie tak